Był spowodowany tajnym rozmieszczeniem przez ZSRR na Kubie pocisków balistycznych średniego zasięgu, bezpośrednio zagrażających terytorium USA. Wcześniej, tj. na przełomie lat 1959-1960 USA rozmieściły rakietowe pociski balistyczne na terytorium Wielkiej Brytanii, Włoch i Turcji. Był to największy kryzys w historii powojennego
10 lutego 2018 Na tę publikację polscy czytelnicy musieli czekać 10 lat, licząc od pierwszych zapowiedzi wydawcy. Cierpliwość się opłaciła, jeśli ceni się chropowatość undergroundowego komiksu, estetykę surrealistycznego koszmaru i nieposkromioną, chorą wyobraźnię. Oto „Bośniacki płaski pies”, czyli najbardziej niekonwencjonalna opowieść o wojnie na Bałkanach, jaka mogła trafić do waszych rąk. W 1999 roku dwóch szwedzkich twórców komiksowych rezydujących w Berlinie ? Max Andersson i Lars Sjunnesson ? udało się do Lublany w Słowenii na konwent komiksu alternatywnego. Przez przypadek znaleźli się w pobliżu kampanii bombowej prowadzonej przez NATO. Choć sama podróż była niepokojąca, a przy okazji dała możliwość na własne oczy zobaczyć skalę zniszczeń, jaka dotknęła ludność cywilną, to jednak okazała się też dla artystów inspirująca. Po powrocie do domu postanowili utrwalić swoje przeżycia na planszach komiksu. Początkowo myśleli o narysowaniu pamiętnika lub trawelogu. W tamtym czasie zaczęły one być modne ? Guy Delisle wydał „Shenzen”, a Joe Sacco „Strefę bezpieczeństwa Goražde”. Po kilku miesiącach przerzucania się niestworzonymi pomysłami uznali, że ta historia zasługuje na coś więcej niż tylko „zwyczajną” relację. Opracowali więc nową koncepcję, w myśl której osobiste przeżycia miały stanowić jedynie punkt wyjścia do historii rodem z najgorszych koszmarów, jakie mogą przyśnić się na jawie po zażyciu wyjątkowo silnych psychodelików. Zaczyna się z pozoru niewinnie i blisko osobistych doświadczeń autorów. Max i Lars przebywają wraz z zaprzyjaźnioną rysowniczką na konwencie w Lublanie. Tam otrzymują telefon od niejakiego Stefana Skledara. Dawny znajomy (jak najbardziej autentyczna postać pewnego Słoweńca) ma pretensje o bezprawne wykorzystanie jego osoby w komiksie (i tu już najwyraźniej wkraczamy w strefę fikcji, bo prawdziwy Stefan raczej zarzutów nie miał, skoro napisał wstęp do dzieła). Poszkodowany nie ma zamiaru się sądzić, potrzebuje jednak pieniędzy, dlatego proponuje dżentelmeńską umowę: w ramach zadośćuczynienia artyści kupią od niego prawa do dzienników wojennych z konfliktu na Bałkanach. Lars i Max przystają na tę propozycję i o umówionej godzinie stawiają się w wyznaczonym miejscu. Stefan jednak nie przybywa. Zamiast niego nieoczekiwanie z ulicy obok wyjeżdża ciężarówka wypełniona lodami, która próbuje staranować bohaterów. Ci cudem unikają śmierci pod kołami pojazdu, a w przewróconym nieopodal śmietniku znajdują jeden z dzienników wojennych Stefana. Cała trójka decyduję się ruszyć śladem lodowych sprawców, po drodze zapoznając się z treścią pamiętnika. To początek surrealistycznej podróży przez kraj targany wojną. Przerażające wdowy ze Srebrnicy, które porywają ludzi, sarajewskie bomby lodowe sprzedawane w łuskach po pociskach, zwłoki jugosłowiańskiego dyktatora Josipa Tity przechowywane w lodówce, żołnierze NATO przemienieni w zombie i rozgniecione, a jednak wciąż żywe psy biegające po ulicach ? to tylko niektóre elementy koszmarnej nierzeczywistości, z którymi stykają się na swej drodze Max i Lars. Pod surrealistyczną i groteskową powłoką kryje się jednak sporo prawdy o konflikcie na Bałkanach, a szczególnie o jego ofiarach próbujących odnaleźć się w nowych realiach. Tytuł komiksu pochodzi od popularnego dowcipu krążącego w Bośni po wojnie. Tamtejsi ludzie, słynący ze swego czarnego poczucia humoru, mawiali, że jedyną rodzimą rasą psa w tym kraju jest bośniacki płaski pies, ponieważ większość tych czworonogów ginęła pod gruzami bądź gąsienicami czołgów, a ich truchła walały się na każdym kroku. „Wielu zdawało się czuć, że naruszamy granice 'dobrego smaku’ i przesadzamy, wyśmiewając się z rzeczy, z których nie można się śmiać” ? mówi Max Andersson. „Niektórzy narzekali, że nie opowiedzieliśmy się jasno po jednej stronie i nie zwaliliśmy całej winy na Serbię. Co ciekawe, dziennikarze, którzy czuli się urażeni i twierdzili, że nie jesteśmy zainteresowani 'prawdą’, nie mieli stamtąd żadnych osobistych doświadczeń. Ci, którzy takowe mieli, pisali pozytywnie o komiksie”. „Bośniacki płaski pies” to wynik prawdziwie kolektywnego procesu twórczego. Wprawdzie Max i Lars mają odmienne, charakterystyczne style rysowania, o czym przekonują krótkie historie zamieszczone w apendyksie, ich prace na kartach komiksu trudno rozróżnić. Taki zresztą był zamysł. „Chciałem sprawdzić, co tworzy tożsamość ? na przykład tożsamość indywidualną, narodową i artystyczną. Co się stanie, jeśli zaczniemy rozkładać części tego, co według nas składa się na naszą tożsamość, i wymieszamy je z czymś innym? Jakie będą efekty? I czy to w ogóle jest możliwe?” ? wyjaśnia Max Andersson. „Stopniowo zaczęliśmy mieć obsesję na punkcie tej techniki, starając się wymyślić metody, które sprawią, że mieszanka graficzna będzie coraz bardziej złożona i niemożliwa do rozszyfrowania” ? dodaje artysta. Skończyło się tak, że każdy z nich nakładał kilka linii tu i tam, po czym wymieniał się planszami z drugim i dodawał kilka szczegółów do jego rysunków. Wymiana odbywała się tak długo, aż obaj uznali, że dane ilustracje są już kompletne. Efekt? „Na rysunku jakiejś postaci może znajdować się setka małych kresek atramentu nałożonych przeze mnie i setka zrobionych przez Larsa, nie w tej samej plamce, ale w różnych i całkowicie arbitralnych miejscach” ? mówi Max. Ta metoda twórcza sprawiła, że praca w duecie zamiast przyśpieszyć proces tworzenia komiksu, znacznie go wydłużyła. Ukończenie „Bośniackiego płaskiego psa” zajęło autorom cztery lata. Historia z komiksu ma też ciąg dalszy. Po wydaniu „Bośniackiego płaskiego psa” artyści udali się w trasę promocyjną po krajach byłej Jugosławii. W podróży towarzyszyły im zwłoki Tity, spreparowane ze styropianu i papier-mâché. Całość uwieczniono na kamerze, dzięki czemu powstał film „Tito na lodzie” (oryg. „Tito on ice”) łączący sceny dokumentalne z animacją poklatkową. W ramach uzupełnienia lektury warto zapoznać się z tą równie zwariowaną produkcją. Artur Maszota Wypowiedzi Maxa Anderssona pochodzą z wywiadów opublikowanych na Stripburger, Invicta Indie Arts, Tematy: Bośniacki płaski pies, komiks, Kultura Gniewu, Lars Sjunnesson, Max Andersson Kategoria: premiery i zapowiedzi
Boli każdą komórką ciała. Dziękuję Jasmili Žbanić za ten film. Dla niektórych przypomnienie, a dla niektórych lekcja o koszmarnym epizodzie wojny na Bałkanach. O hańbie tych, który winni chronić bezbronnych, a oddali ich w ręce oprawców. Bez zagłębiania się w szczegóły historyczne masakry w Srebrenicy i kontekst indolencji
Są sporty ekstremalne i są filmy w reżyserii Angeliny Jolie. Po wzięciu na warsztat konfliktu na Bałkanach i filmie „Kraina miodu i krwi” Jolie znów popełniła dramat wojenny. Tak powstał „Niezłomny”. „Niezłomny”, czyli nudny. Tym razem Angelina Jolie zabrała się za historię amerykańskiego biegacza Louise’a „Louie” Zamperiniego, olimpijczyka z Berlina, który w trakcie drugiej wojny światowej trafił do japońskiej niewoli, gdzie „wpadł w oko” sadystycznemu komendantowi obozu. Pojedynek ich osobowości jest (a przynajmniej miał być) osią fabuły „Niezłomnego”. Drugi film słynnej hollywoodzkiej aktorki zaczyna się dosłownie bombowo. Obserwujemy nakręconą z rozmachem scenę bombardowania okupowanej przez Japończyków wyspy Nauru w czasie drugiej wojny światowej. Majestatyczne sunące po tropikalnym niebie bombowce budzą na początku zachwyt. Za chwilę dostają się pod gęsty ostrzał obrony przeciwlotniczej i widz nabiera apetytu na to, co ma się zaraz wydarzyć. Tyle tylko… że nie dzieje się nic. Owszem, za moment pojawiają się japońskie myśliwce, jeszcze później obserwujemy zmagania załogi z niesprawnym samolotem i oczywiście w finale dramatyczne lądowanie uszkodzoną maszyną. Szybko jednak widz łapie się na tym, że niewiele go obchodzi co się właściwie stanie z amerykańskimi lotnikami, w tym z głównym bohaterem. I tak podczas oglądania „Niezłomnego” jest już do końca seansu. Nudno, przewidywalnie i bez żadnego napięcia. A przecież historia Zamperiniego to samograj jakich mało. Wystarczyło tylko skupić się na jednym głównym wątku i wokół niego osnuć fabułę filmu. Tymczasem nie można uwolnić się od wrażenia, że w „Niezłomnym” upchnięto zdecydowanie za dużo. Jak choćby w sekwencji, kiedy to przez blisko pięćdziesiąt dni Zamperini z kolegami walczą o przetrwanie w małym pontonie na oceanie. Już tylko ta historia nadaje się na oddzielny film (i prawie nim jest, bo ten rozdział wlecze się wyjątkowo długo). Nie sposób także przejąć się pojedynkiem między Zamperinim a sadystycznym komendantem obozu jenieckiego Watanabe. Mogło to być starcie, w którym obydwaj bohaterowie uczą się w końcu samych siebie nawzajem, bo jak wiadomo skrajności tak naprawdę leżą blisko siebie. Mogło być, gdyby nie to, że Watanabe jest po prostu odrażającym, idiotycznym i okrutnym typem, który budzi tylko odrazę. A przecież zło wcielone w kinie potrafi być fascynujące, z czego Jolie doskonale powinna zdawać sobie sprawę, bo na pewno widziała „Listę Schindlera” i pamięta stamtąd postać Amona Goetha, komendanta obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Na tle Watanabe Zamperini zresztą nie prezentuje się lepiej. I w dodatku w toku filmu okazuje się, że wbrew tytułowi wcale taki „niezłomny” w obozie nie był… Tyle że znów temat ten został potraktowany zdawkowo i powierzchownie i pojawia się chyba tylko po to, by nie było oskarżeń, że został pominięty. I naprawdę szkoda, bo dzięki temu widać, że Zamperini wcale nie był tak sztampową i bezbarwnie jednoznaczną osobą, jaki jest jego obraz nakreślony przez słynną aktorkę. Podobnie jak w swoim debiutanckim filmie Angelina Jolie ponownie dostarcza paliwa złośliwcom, którzy będą wypominać gwieździe hollywoodzką alienację i nieznajomość realiów tak zwanego normalnego życia. W „Krainie miodu i krwi” bohaterka w pewnym momencie będąc niemal na linii frontu paradowała na ekranie w nienagannym makijażu i szpilkach. W „Niezłomnym” okazuje się, że wprawdzie dryfowanie przez ponad czterdzieści pięć dni przez tropikalny ocean w nieosłoniętej tratwie prawie bez jedzenia i wody skutkuje poparzeniami skóry, schudnięciem i ogólnym wyczerpaniem. Ale jest także doskonałą okazją do zapuszczenia hipsterskiej, twarzowej i doskonale przyciętej bródki. Bez żadnego problemu, mimo tak zdawałoby się niesprzyjających warunków, walczący o przetrwanie bohaterowie mogli też stosować jedną z głównych zasad każdego prawdziwego mężczyzny, to jest wizytę u fryzjera co sześć tygodni by utrzymać elegancką fryzurę. O bielutkim uzębieniu utrzymywanym przez kilka lat niewoli nawet nie ma co wspominać. Błyszczy aż miło, nawet gdy bohater calusieńki jest pokryty węglowym pyłem. Angelina Jolie sama podkreśla, że dopiero reżyserki się uczy. Dobrze, tylko dlaczego uparcie powtarza te same błędy w drugim kolejnym filmie? I nie pomogło, że tym razem nie porwała się na napisanie scenariusza, tylko zamówiła go u specjalistów najwyższej klasy, to jest między innymi braci Joela i Ethana Coenów. Może przy okazji realizacji trzeciego filmu powinna oddać im też reżyserski stołek? Chcesz mieć najlepsze artykuły w jednym miejscu? Polub Newsweeka na Facebooku! Jesteśmy też na G+ oraz Twitterze. Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo
I to właśnie kilka piłkarskich meczów przyczyniło się to rozpadu tego państwa. Fani Hajduka Split (Foto: Robbie Jay Barratt - AMA / AFP) Po śmierci marszałka Tity, sytuacja na Bałkanach zrobiła się bardzo napięta. Antagonizmy między narodami przenosiły się na piłkarskie stadiony. Mecz Dinama Zagrzeb i Crvenej Zvezdy Belgrad
Bohaterem książki jest Andrzej Brenner, dziennikarz udający się do Kosowa. Jego praca sprawozdawcy z tego ogarniętego wojną domowa kraju jest jednak tylko przykrywką do zupełnie innej działalności. Współorganizuje bowiem transport broni dla albańskich partyzantów. Ma przy tym wątpliwości moralne, ale przeważa argument, że skoro walki i tak się toczą, to chociaż niech szanse w tym konflikcie będą wyrównane. W czasie pobytu w Prisztinie, stolicy Kosowa, poznaję piękną Serbkę, Vesnę. Rodzi się miłość. Uczucie jest głębokie, powinowactwo dusz, metafizyka i takie tam. Wszystko wygląda jak rzeczywistość z pięknej bajki. Splot różnych wydarzeń powoduje, że Serbscy agenci zabijają Vesnę. Życie Andrzeja Brennera traci sens i smak. Jednocześnie z zżyciem uczuciowym toczą się inne wydarzenia. Brenner bierze udział w walkach partyzanckich, dostarcza broń Albańczykom, spędza upojny czas w Czarnogórze, w pięknym mieście portowym Kotor. W kolejnej odsłonie Brenner organizuje konwoje humanitarne mające ukryty cel w postaci misji ratunkowej dla przyjaciół poznanych w czasie bałkańskich eskapad Brennera. Dzieje się dużo i jest ciekawie. Do mocnych stron książki należy bardzo rzetelne przedstawienie rzeczywistości wojen po rozpadzie Jugosławii. Czuje się, że autor tam był i z bliska widział realia. Dzięki temu unika pochopnych sadów, nie buduje czarno-białej rzeczywistości. Serbów nie oszczędza za ich działania w Kosowie, ale jednocześnie przecież jego bohater zakochuje się właśnie w Serbce, pomocy udzielają im Albańczycy, życzliwą przystań znajdują w Czarnogórze a ich najbliższym przyjacielem jest Chorwat wyznania muzułmańskiego. Pokazuje to, jak zawikłane są relacje na Bałkanach. Wielką zasługa Witolda Gadowskiego jest ich pokazanie. Dla mnie to największa zaleta Smaku wojny. Mimo wątku miłosnego książka przynależy do nurtu literatury męskiej. W gruncie rzeczy jest opowieścią o prawdziwej męskiej przyjaźni weryfikującej się w momentach trudnych, nawet dramatycznych. Bez ckliwości, na spokojnie, bez nadmiaru słów i deklaracji. Ciekawe jest też przesłanie książki. Autor wydaje się mówić, ze nie można bezkarnie zagłębiać się w dramatyczne konflikty, brać udział w wojnie i wyjść z tego bez szwanku. Brutalna rzeczywistość człowieka dopada, a wtedy nic nie jest takie samo, jak przedtem. Warto też zwrócić uwagę, że książka jest z ducha prozy Marka Nowakowskiego. Tu też najciekawsze są postacie z marginesu, dominuje język prosty, zwykli ludzie, a przez wydarzenia przebijają się wartości podstawowe. Dla miłośników Marka Nowakowskiego lektura obowiązkowa. Strona literacka, a zwłaszcza dialogi nie są najmocniejsza stroną książki. Mimo to przeczytałem ją z zainteresowaniem i autorowi jestem wdzięczny. W wielu momentach książka dawała do myślenia. Oceniam 8/10 i zaliczam do sił sensu za unikanie stereotypów i przywracanie wartości podstawowych. Witold Gadowski, Smak wojny, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2013. Zobacz wpisy
10K views, 185 likes, 22 loves, 28 comments, 148 shares, Facebook Watch Videos from Ocalić życie telegram : ZWYCIĘZCA BĘDZIE JEDEN Film o największym konflikcie pomiędzy siłami dobra i zła. W tej
Forum Libertarian ma swój regulamin. Fora Dyskusje różne Hyde-Park You are using an out of date browser. It may not display this or other websites should upgrade or use an alternative browser. Jakie filmy ostatnio oglądaliście? Thread starter kr2y510 Rozpoczęty 1 Maj 2009 #761 Deleted member 427 Guest Dałbym Ciekowi ze 100 lajków za tego posta. Ale nie mogę A "Wilk" wiadomo, gloryfikacja bandytyzmu i rozpusty - 9+/10. Nie mogę wystawić więcej, bo Belfort nie kupował broni palnej na wagę ani złotych kałachów. #762 Czy może ktoś polecić, jakiś sensowny film dokumentalny o konflikcie w Jugosławii? #763 Satyra na północne krainy powszechnego szczęścia i dobrobytu. Podczas oglądania w głowie nieustannie dudnią słowa wieszcza: Generalnie socjalizm to jest syf wymyślony przez odpady gatunku Homo Sapiens (...) W syfie tym nie ma kasyn, burdeli, palarni opium, słowem, jest nudno i chujowo. #764 Deleted member 427 Guest Ćpanie, ruchanie, chlanie, rzyganie - w roli głównej genialny James McAvoy jako policjant Robertson, który robi wszystko tylko nie "protect and serve". - Czemu wstąpiłeś do policji? - Z powodu panującej tam brutalności. - Chcesz z tym walczyć od środka? - Nie, chcę być tego częścią. #765 Czy może ktoś polecić, jakiś sensowny film dokumentalny o konflikcie w Jugosławii? "Ziemia niczyja" genialny jak dla mnie. Edit Nie zauważyłem, że dokumentalny Ale zostawie post, może ktoś się skusi na fabularny. #766 Deleted member 427 Guest Co prawda, nie dokument, ale fabuła - "Wybawca" ("Savior") - mega mocny film o wojnie w byłej Jugosławii z perspektywy żołnierza legii cudzoziemskiej. Świetna fabuła i zdjęcia, na pewno jedna z lepszych produkcji o tematyce wojennej na Bałkanach (dla mnie osobiście chyba najlepsza), ukazuje po równo sadyzm wszystkich stron konfliktu. #767 #768 Co prawda, nie dokument, ale fabuła - "Wybawca" ("Savior") - mega mocny film o wojnie w byłej Jugosławii z perspektywy żołnierza legii cudzoziemskiej. Świetna fabuła i zdjęcia, na pewno jedna z lepszych produkcji o tematyce wojennej na Bałkanach (dla mnie osobiście chyba najlepsza), ukazuje po równo sadyzm wszystkich stron konfliktu. Polecałem już kiedyś. Stare, dobre czasy, gdy zamiast do ciupy można było iść do Legii. Oglądałeś Warriors (1999) od BBC? Równie dobry, mimo że gra i zdjęcia na niższym, telewizyjnym poziomie, to fabuła kozak, na faktach w końcu. #769 #770 #771 Deleted member 4683 Guest Dzisiaj widziałem Chappie. Film SF nakręcony przez gościa od Dystrykt 9 i Elizjum. Fajnie się ogląda. W skrócie - robot uczący się człowieczeństwa od gangusów. Bandyci chcą go jednak wykorzystać do napadów więc wychowują go na żula. Robot łazi z łańcuchem na szyi, nawija "joł maderfaker" i kradnie bryki ( serio). Ponieważ nie chce zabijać to mówią mu, że człowieka można uśpić nożem, żeby się odprężył Brzmi idiotycznie ale film ogląda się zajebiście i polecam. Występuje też dupa z jakiegoś ponoć słynnego zespołu ( brzydka jak psi chuj ). Admin #772 Zespół to Die Antwoord. Ponoć generalnie film oparty na południowoafrykańskich sublkulturach. #773 Deleted member 427 Guest Twórca "Czapiego" to białas urodzony w RPA. Matka zabrała go stamtąd po tym, jak Murzyni zastrzelili mu kumpla. Generalnie w Johannesburgu robiło się wtedy mocno nieciekawie. W ogóle Blomkamp to interesująca postać. Dostał niedawno stołek reżysera "Obcego 5". Admin #774 Ciek Miejsce na Twoją reklamę No więc widziałem Interstellara w zeszłym tygodniu. Nie pisałem od razu, bo chciałem wcześniej ochłonąć i napisać na spokojnie. Obiecałem sobie, że nie będę specjalnie hejtować, ale po kilku dniach nadal nie mogę się powstrzymać Słaby w chuj ten film. Składa się on z kilku potencjalnie ciekawych motywów i szeregu ładnych (miejscami nawet pięknych) obrazów, które po wrzuceniu do jednego wora i zmieszaniu dają żenujący efekt. Niczym w wadliwej układance, elementy tego filmu zwyczajnie do siebie nie pasują. Sci-fi źle się łączy z metafizycznym pierdololo, dialogów właściwie nie ma, są Wygłaszane Wielkie Kwestie, ogólnie gra aktorska jest mało przekonująca. Muzyka fajna, lubię Zimmera, chociaż akurat ta z Interstellara jakoś szczególnie nie wyróżnia się z tłumu, tylko niestety w połączeniu z obrazem daje mocno bekowy efekt, bo pierwszy raz w życiu doświadczyłem bombastycznego podkładu organowego do sceny, gdy Mefju kręci się po kuchni domku w polu kukurydzy, a później ... nic się nie dzieje Stukostrachy za regałem z książkami, beznadziejna końcówka, mocno bijące po oczach i częste obrażanie RIGCZu, prowadzą mnie do wniosku, że Prometeusz był znacznie lepszy. Ja rozumiem, że żyjemy w czasach Upadku Okcydentu, ale czy te scenariusze ktoś w ogóle czyta przed kręceniem? Być może jest to kolejny przykład występowania w sztuce zjawiska, zgodnie z którym gdy ktoś już dostatecznie wyrobi sobie nazwisko, to nawet gdy puści bąka zaraz znajduje się stado klakierów dumających nad tym jakiż to artystycznie wartościowy performens wykonał. Z drugiej strony film wchodzi dobrze, miejscami jest ładny i robi wrażenie, traktuje o miłości, a to wszystko okraszone jest wzruszającym, ckliwym zakończeniem. Ja rozumiem, że takie rzeczy dobrze się sprzedają, zwłaszcza gdy targetem nie jest zbyt wymagający odbiorca. Paradoksalnie, jestem rozczarowany, ale w sumie dobrze się bawiłem. Inną kwestią, której nie kumam to moda, by na początku filmu mocno przyspojlerować jak się on skończy. To już druga niedawna produkcja po "Transcendencji", gdzie film sam przebija balonik napięcia na samym początku i dalej do samego końca jedzie już na flaku, no bo przecież wiadomo, że skończy się dobrze. Jakieś pomysł, czemu to właściwie ma służyć? Admin #775 Interstellar byłby bardzo fajny filmem hard sci-fi. Jest dość intrygująca historia i można by coś podziałać na tej kanwie. Ale nie, trzeba było zbudować niewiarygodny świat, podlać to filozoficznym bełkotem, rozciągnąć ile wlezie i brandzlować się swoją wielkością. W sumie nędzne. Nie tak, jak Prometeusz, ale wciąż słabe. #776 Tralalala Guest Prometeusz akurat abył spoko, widziałem nawet kilka razy. #777 w sobote oglądałem lucy, zgadzam sie z hejtowym komentem cieka, ale podobał mi sie a raczej lucy mi sie podobała, chuj z nieścisłościami, pół flaszki mi pomogło, fajna dupa staje sie jeszcze fajniejsza jak zacznie myślaeć, zero emocji i innego gówna, ideał kurwa hehe oglądałem też red2, jedynka była fajna, dwójka niestety już nie... nawet alk nie pomógł by film stał sie fajniejszy... prometeusza ogladałem 2 razy na trzeźwo był chujowy, a po alku był też chujowy, więc generalnie nie da sie inaczej ocenić po prostu jest chujowy... #778 tomislav libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy! Co jakiś czas, zwykle niepokojąco długi, pojawia się koleś i tworzy kino grozy, które przypomina złamasom z branży, czym jest i czym ma pozostać horror. I jaka jest jego nadrzędna rola - ma straszyć, nie szokować. Zadaniem horroru jest aplikowanie gęstej grozy w codzienne życie i tyle. "It follows" na luzaku spełnia te nieskomplikowane wymagania. 9/10 tylko dlatego, że nie przekonuje mnie epizod na krytym basenie. Ostatnia edycja: 25 Marzec 2015 #779 Ja polecam film, który teraz wszedł do kin: Ex Machina. Old schoolowe SF w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jeden z nielicznych tego typu, gdzie ważniejsza jest historia od efektów. Plus można iść na ten film z kobietą, która by na hard SF nigdy by nie poszła. Najlepszy film tego gatunku jaki widziałem od czasu "Moon" Ostatnia edycja: 23 Marzec 2015 #780 Warto nadmienić, że to reżyserski debiut scenarzysty nowego "Dredda" i "Sunshine". Fora Dyskusje różne Hyde-Park Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
The Yorkshire Vet (2015) Documentary series following the work of the staff of Skeldale Veterinary Centre in Thirsk, North Yorkshire - once the practice of James Herriot.
Źródło: Tak się miło złożyło, że mój luby Miśkosław i ja lubimy filmy wszelakie. U mnie zaczęła się taka sympatia od pracy w kinie i oglądania w dużej ilości filmowych nowości oraz czytaniu namiętnie recenzji (hasłem przewodnim w mojej pracy było "żyjemy filmami"). Miśko za to po prostu tak ma, że woli dobry film od książki. O naszym lekkim zboczeniu na tym punkcie może świadczyć fakt, że na etapie przeprowadzki do nowego mieszkania, najpierw zaczęliśmy rozmawiać o konieczności zakupu projektora i urządzeniu własnego kina, a dopiero potem o czymś tak prozaicznym i błahym jak nasze łóżko :) Bo do zwykłego kina chodzimy jak na mój gust zdecydowanie za rzadko, a do własnego salonu łatwiej nam będzie dotrzeć. Ponieważ to blog (przeważnie) kulinarny to na pierwszy ogień pójdzie lista moich ulubionych filmów kulinarnych. Ja wiem, że jest mnóstwo innych, że te nie są do końca klasycznymi wyborami, że może nie wszystkich zachwyciły, ale...mi się podobały. I to nawet bardzo się podobały. 5. KUCHARZE HISTORII-Péter Kerekes Źródło: Film o największych konfliktach XX wieku opowiedziany...od strony kuchni, przez kucharzy wojskowych. Takich historii raczej nie można spotkać w podręcznikach, a szkoda. Jak mówi jedna z bohaterek filmu: Dobrze najedzeni żołnierze wysadzają innych w powietrze o wiele lepiej niż zwykle. Najciekawszym fragmentem dla mnie był opis konfliktu na Bałkanach, przy wojnie francusko-algierskiej zrobiło mi się trochę słabo. Być może mam słabość do tego filmu, bo na przekór reszcie rodziny nie pasjonuję się historią. Sam pomysł na film na tyle mnie zaciekawił, że coś tam jednak dodatkowo poczytałam, więc poza ciekawostkami kulinarnymi to jeszcze ma walory historyczne. 4. NIEBO W GĘBIE-Christian Vincent źródło: Prawdziwa historia Hortense Laborie, mistrzyni kuchni, która zostaje osobistą kucharką prezydenta. Opowiadana w momencie kiedy Hortense jest już kucharką w stacji arktycznej i gotuje dla zgrai mężczyzn. Sympatyczny film. Ciśnie mi się na usta określenie elegancki. Bo główna bohaterka jest taka właśnie elegancka i na wskroś francuska. Wyśmienicie gotuje, wygląda nienagannie, ma poczucie humoru i usiłuje nie dać się wciągnąć w intrygi pałacowe. Idealna pozycja na spokojny wieczór, najlepiej z czymś dobrym pod ręką, bo można zgłodnieć. 3. SWEENEY TODD-DEMONICZNY GOLIBRODA Z FLEET STREET-Tim Burton źródło: Tym razem lepiej nie mieć jedzenia pod ręką, bo może człowieka zemdlić. Specyficzne kino, specyficznego reżysera z jakże specyficznym Johnym D. w roli głównej. Jedzenie odgrywa tu rolę ogromną, chociaż nieco makabryczną. Paszteciki i placki mięsne pieką się tu w dużych ilościach, Johny jest mroczny i pięknie śpiewa, bo zasadniczo to jest musical. Zdecydowanie nie jest to pozycja cukierkowo-landrynkowa gdzie ptaszki śpiewają. Krew leje się strumieniami, ale mimo wszystko warto zobaczyć. 2. SZEF-Jon Favreau źródło: Odkrycie ostatnich wakacji. Zdecydowanie jestem mięsożercą, bo widząc na ekranie grill, na którym piekły się różne mięsiwa, ślina ciekła mi po brodzie. Do tego kubańskie rytmy (zapewnione w filmie przez teścia głównego bohatera), przy których nóżka sama radośnie tupała. Japa cieszyła mi się przez cały czas trwania filmu, gorzej że po jego obejrzeniu biegłam do domu, żeby jak najszybciej zatopić zęby w wielkiej kanapce z kotletem. Zdecydowanie nie polecam oglądać na głodno. I jeszcze jedno...o ile nigdy mnie nie ciągnęło w kierunku zwiedzania Stanów, tak po obejrzeniu tego filmu nabrałam ochoty na taką eskapadę. Oczywiście głownie miałaby polegać na jedzeniu. Bardzo pozytywny pomysł na wieczór. 1. RATATUJ-Brad Bird Źródło: Mój numer jeden dowodzi, że chyba jeszcze do końca nie dorosłam. Szczur Remigiusz urzekł mnie bezapelacyjnie. Jest uroczy i gotuje tak jak ja sama bym chciała. Do tego głosi mądrości życiowe, np. "trochę szacunku, to jest jesiotr!". W tle słychać nastrojową muzykę, a ja wzdycham do odwiedzin Paryża i zjedzenia czegoś dobrego, może mi nawet szczur gotować. Zdecydowanie polecam i dla małych i dla dużych kinomanów. SMACZNEGO OGLĄDANIA MISIAKI :)
🔔 Subskrybuj nasz kanał na YouTube https://www.youtube.com/channel/UCiCe47Ybh6g3KkNJ3uW3H9Q🆘 Ratujemy jeden z najstarszych polskich cmentarzy na Ukrainie h
Zobacz polecane hityTenis: Turniej WTA w Warszawie - mecz 2. rundy gry pojedynczej...Jutro, 11:00TVP SportPiłka nożna: Eliminacje Ligi Konferencji Europy - rewanżowy mecz 2. rundy: Dinamo Batumi - Lech Poznań...Jutro, 18:55TVP Sport HDPiłka nożna: Florida Cup - mecz: Arsenal FC - Chelsea FC...Jutro, 19:30Polsat Sport ExtraPiłka nożna: Eliminacje Ligi Konferencji Europy - rewanżowy mecz 2. rundy: Lechia Gdańska - Rapid Wiedeń...Jutro, 19:40TVP 2Poszukiwania ostatniego jednorożca...Jutro, 19:55BBC EarthHitch: Najlepszy doradca przeciętnego faceta...Jutro, 20:00Polsat HDEx Machina...Jutro, 20:50Warner TV HDOko...Jutro, 21:00Kino TV HDMagnum: Detektyw z Hawajów 4...Jutro, 21:05FOXKuchenne rewolucje...Jutro, 21:35TVN HD
Choć bitwa zakończyła się zwycięstwem Turcji, to na dwa pokolenia powstrzymała osmańską ekspansję na Bałkanach. Serbia dopiero pół wieku później dostała się pod panowanie Turków.
FilmSavior19981 godz. 43 min. {"id":"9368","linkUrl":"/film/Wybawca-1998-9368","alt":"Wybawca","imgUrl":" wojny w Jugosławii Guy ratuje ciężarną kobietę przed śmiercią i postanawia eskortować ją do domu. Więcej Mniej {"tv":"/film/Wybawca-1998-9368/tv","cinema":"/film/Wybawca-1998-9368/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Bohaterem filmu jest Amerykanin - Guy (Dennis Quaid) walczący w czasie wojny w byłej Jugosławii. Jest trochę znudzony i zmęczony walką. Przyłącza się do serbskich oddziałów i zostaje przydzielony do Gorana (Sergej Trifunović). Obaj biorą udział w wymianie zakładników. Ciężarną Muzułmankę zgwałconą przez Serbów wymieniają na Verę (NatašaBohaterem filmu jest Amerykanin - Guy (Dennis Quaid) walczący w czasie wojny w byłej Jugosławii. Jest trochę znudzony i zmęczony walką. Przyłącza się do serbskich oddziałów i zostaje przydzielony do Gorana (Sergej Trifunović). Obaj biorą udział w wymianie zakładników. Ciężarną Muzułmankę zgwałconą przez Serbów wymieniają na Verę (Nataša Ninković), serbską nastolatkę w zaawansowanej ciąży, zgwałconą przez Muzułmanów. Mają za zadanie bezpiecznie dowieść ją do domu. Goran obwinia dziewczynę za to co się stało. Próbuje ją uderzyć. Nagle dziewczyna zaczyna rodzić. Amerykanin ratuje ją przed okrucieństwem Gorana, co ma poważne skutki. Initial Entertainment Group (IEG)Tommy Lee Jones miał zagrać w tym filmie, jednak zrezygnował z roli z powodu innych kręcono w Budvie, Kotorze, Rijece Crnojevićy i nad Jeziorem Szkoderskim (Czarnogóra) oraz w Montréalu (Kanada).Fragment, kiedy nad rzeką rozstrzeliwani są ludzie, został wykorzystany w innym filmie ("Za linią wroga"), który też opowiada o konflikcie na Bałkanach. Użyto go dokładnie w momencie, gdy serbskie oddziały ścigają głównego bohatera i natrafiają na masowy grób. Nie jest tendencyjny. Pokazuje prawdę - jak wszyscy zarzynali wszystkich. Tego typu produkcje mają skłonność do ukazywania jako katów jedynie Serbów, a ze wszystkich pozostałych bałkańskich narodów robić świętoszków. Tutaj tego nie ma. Film zaczyna się sceną, w której ... więcej Żaden film tak mną nie wstrząsnął jak ten. 11/10 SPOIL Possible. ...córki przez ojca u Serbów po gwałcie? Bo coś mi się zdaje, że twórca scenariusza się rozpędził i obyczaje rodem z Indii czy państw muzułmańskich rozciągnął na całą arenę konfliktu. Jakieś samobójstwa honorowe, jakieś zabijanie ... więcej Dwa lata później już zaczynała obowiązywać narracja odciążająca NATO, więc film zostałby z miejsca zmiażdżony za symetryzm. Nie dziwi mnie, że jest raczej zapomniany. Społeczeństwa szybko trzeba było zacząć edukować obrazkami typu "Behind Enemy ... więcej PO PROJEKCJI NIE MAM CHĘCI NIC PISAĆ, NIC NIE MÓWIĆ, TYLKO MILCZEĆ W ZADUMIE NAD OKRUCIENSTWEM CZŁOWIEKA NIEZALEZNIE OD EPOKI, KULTURY, OBYCZAJU, TRADYCJI..... TO WSZYSTKO JEST JAK ODZIENIE UKRYWAJACE ZWIERZĘCĄ I BESTIALSKĄ NATURĘ LUDZI. JEDNAK ZWIERZĘTA CECHUJE W ODRÓZNIENIU OD LUDZI TO ... więcej
Grand Designs (1999) Kevin McCloud follows people as they build their dream house, often focusing on modern design, energy efficiency, maximizing space and views.
7. Film wojenny o konflikcie na Ukrainie – Cyborgi (2017) 8. Film wojenny o walce w przestworzach – Śniegi wojny (2012) 9. Film wojenny o saperach w Iraku – W pułapce wojny (2008) 10. Film wojenny o konflikcie w Abchazji – Mandarynki (2013) 11.
Zcwan. tlwu4yt7y3.pages.dev/53tlwu4yt7y3.pages.dev/44tlwu4yt7y3.pages.dev/66tlwu4yt7y3.pages.dev/90tlwu4yt7y3.pages.dev/71tlwu4yt7y3.pages.dev/44tlwu4yt7y3.pages.dev/17tlwu4yt7y3.pages.dev/23
filmy o konflikcie na bałkanach